Wczoraj był międzynarodowy dzień teatru- teatru, który tak bardzo przeplata się przez losy naszej rodziny.
Warto tutaj wspomnieć najbliższych
moich najbliższych, którzy w ten teatr „wpadli”.
![]() |
Bunia jako Panna Młoda w "Weselu" |
Romans z Melpomeną rozpoczął się z
przypadku a był podyktowany względami ekonomicznymi; babka mojego Dziadziusia
Bunia – Emilia Kurkiewicz ( ur. 1883 we Lwowie) postanowiła dołączyć do objazdowego teatru Rygiera szukając
pieniędzy na chleb. Był początek 20 wieku. Aktorzy jeździli furmankami, klepali
bidę a należną gażę często musieli siła wyrywać.
To ona zaraziła teatrem swojego
męża Juliana Rottera( ur. 1880 w Szczercu)- pseudonim Julian Roński ( wcześniej Jerzy Czerwiński).
Jednak w jego przypadku serce zabiło mocniej do świata wyimaginowanego. Chcąc
nie tracić posady urzędnika w namiestnictwie lwowskim dokonuje niezłej
ekwilibrystyki aby jego bytność na deskach teatru nie wyszła na jaw a w tamtych czasach komedianctwo nie było tak poważane.
Dziadziuś wspomina : „Ciągnie go jednak teatr. Dokonuje wręcz cudów, aby połączyć pracę urzędniczą z pracą w teatrze, ( historia z płaszczem: w jego kancelarii w województwie wisiał stale jeden płaszcz, tylko po to, aby gdy pytał o niego jego przełożony, koledzy mogli odpowiedzieć: „ Rotter? A gdzieś tu jest! Przecież wisi jego płaszcz!”)
Kolejną „kochanicą” komedianctwa,
już na poważnie jest ich córka Dioniza Rotter ( imię wybrane w związku z rolą
graną przez Bunię w czasie ciązy- nie znosiła go!). Bunia próbował na wszelkie
sposoby wybić jej teatr z głowy jednak na próżno- Zapisuje się do Szkoły
Dramatycznej przy Konserwatorium we Lwowie.
Teatr staje się jej życiem i pasją. Występuje pod pseudonimem Janina Rońska. Ofiarą tej miłości staje się mój Dziadek, którego wychowaniem zajmuje się Bunia- Mucia wiedzie życie bohemiczne, objazdowe i nie jest w stanie zapewnić spokojnego domu swojemu synowi. Gra w Teatrach Miejskich we Lwowie, Stanisławowie, teatrze objazdowym Axentowicza a po wojnie w Teatrach bydgoskich. Tam też przeżywa swój jubileusz 40-lecia pracy artystycznej.
Choć nie należała do zbyt
przykładnych matek to jednak staje się wielkim przyjacielem Dziadka-
towarzyszem i podporą w jego życiowych rozterkach.
Naturalną konsekwencją wychowania za kulisami było wybranie i przez Dziadka tej drogi. Jednak aktorem był
nieszczególnym – sam to przyznawał. Jednak na scenie spotkał iluzję i to w niej
bez reszty się zakochał, zaczarowując również i mój dziecięcy świat. Tak , tak,
mugolem ta ja nie jestem 😊
Swoją drugą żonę ( a moją babkę)
poznał na schodach Teatru w Bydgoszczy.
Po wojnie był też teatr bydgoski i estrady.
Wiele propozycji, poważnych i dających możliwości poważnej kariery zarzuciła z uwagi na zazdrosnego dziadka . PO śmierci jego zatopiła się w świecie fotosów i afiszy z tamtych lat.
I moja Mama załapała się na teatr grając jako dziecko w "Wilkach nocą" z Mucią ( swoją babcią) w teatrze Kameralnym w Bydgoszczy. Sama Mucia w dzieciństwie grała tę samą rolę w Wiedniu.
Moja Mama w "Wilkach w nocy"
Dla mnie nasz dom był swoistym teatrem, w którym główną rolę grał Dziadziuś a Babcia, niczym kapłanka kultu Dziadka trzymała pieczę nad całością aby nic mu życiu zawodowym nie przeszkadzało.
Był to świat dosyć barwny,
przeplatany bajkami pisanymi przez Dziadka i wystawianymi w ramach współpracy z
Estradami w całym kraju. To były próby w domu, szycie kostiumów i scenografii
przez Babcie.
Stopień mojego zamroczenia tym
ukazuje mała historyjka, kiedy to w III klasie szkoły podstawowej, trzymając
pod pachą scenariusz nowej bajki Dziadka „Czarodziejski kufer” zakomunikowałam
mojej mamie odbierającej mnie ze szkoły : „ Mamusiu, dostałam szóstą dwójkę z
matematyki ( jedynek jeszcze nie było) , ale pomyślałam sobie, że gdyby
Dziadziuś puścił ultrafiolety na scenę z lewej strony to sukienka Katarzyny
zdecydowanie lepiej by się prezentowała” . Teraz, kiedy sama jestem mamą
rozumiem poziom jej przerażenia.
I choć ten dom niezbyt solidnie przygotował
mnie do realnego życia to jednak dał mi umiejętność dostrzegania magii tam
gdzie kończy się nadzieja…