..z notatek Dziadka:
„TEOFILA ROTTER"
Wyszła za mąż za Kazimierza Szydłowskiego – profesora gimnazjalnego ( tak to się wówczas nazywało). Pamiętam ją jako panią dumną, z góry traktującą wszystkich ( w tym moją babkę, nie mówiąc już o matce, o której w jej domu nie wolno było nawet mówić! Nie potrafiła „wybaczyć” jej „hulaszczego trybu życia”, a głównie tego, że związała się z żydem. Dla rodziny Rotterów, wejście w pararelę z „komediantką”, było już dostatecznym skandalem, a z żydem- to już zupełnie nie do pomyślenia!)
Z tego małżeństwa dwoje dzieci:
Adam Szydłowski - absolwent W.S. Eksportowej we Lwowie.
Wywieziony do ZSRR za działalność endecką. Zaginął bez wieści.
Wyjechali ze Lwowa w 1944 – uciekając razem z Niemcami.”
Jednak nastąpił ciąg dalszy.
Jest rok 1988. W domu unoszą się w powietrzu niezliczone historie rodzinne, biurko Dziadka zawalone starymi papierami i zdjęciami osób tak bardzo prze niego kochanych. To był czas powstawania księgi rodzinnej pozostawionej mi w spadku, prawie przy każdej okoliczności, pomiędzy sznyclem a dziennikiem padały hasła rodzinne, imiona, sytuacje i domniemania dalszych losów.
W tym samym czasie mój tata wyjechał do NRD ( kraju, którego
już nie ma 😊 ) a moja Mama , jako przykładna była żona
zrezygnowała z pracy w telewizji regionalnej ( którą bardzo lubiła) aby przyjąć
stanowisko Taty w Navimorze i tym samym przytrzymać mu posadę na czas pobytu w
Berlinie.
Poznała tam m. innymi "Roling Stona" – dobrego kumpla Taty,
który opowiadał o jakimś postępowaniu spadkowym w swojej rodzinie. W luźnej
rozmowie padło nazwisko Teofili Rotter i informacja o ciotce Irenie z
Zakopanego.
Mama z wypiekami na twarzy wróciła do domu z przypuszczeniem
graniczącym z pewnością, że to TA Irena, którą w rodzinie uważano za zmarłą.
Dziadek długo nie dał się namawiać i w końcu napisał do
rzeczonej Ireny list.
Odpowiedź przyszła szybko; pierwsze słowa listu zaparły dech
w piersiach :
„Kochany Rysiu- myślałam, że nie żyjesz”!
Cóż to musiało być za przeżycie dla niego! Po 40 przeszło
latach dostaje list od swojej Ciotki, której losy tak tragicznie się pisały w
wyobraźni najbliższych w oparciu o szczątkowe informacje.
Niewiele później Dziadkowie wybrali się z wizytą do
rzeczonej Ciotki- spodziewali się leciwej staruszki, ledwo trzymającej się na
nogach z urokliwymi przejawami demencji. Jakież było zdziwienie ( szczególnie
mojej Babci!) , kiedy spotkali starszą panią , skromnie acz elegancko ubraną ,
uczesaną a z taką ilością energii i młodzieńczego entuzjazmu do życia co ich
bardzo zawstydziło.
Ciocia Irena miała świetną pamięć, jak z karabinu maszynowego strzelała datami, nazwiskami i faktami , w czym przyczyniła się w znacznym stopniu do rozbudowania drzewka Rotterów i Pełków. Dzięki jej opowieściom okazało się m.innymi, że rzeczony "Rolling Stone" jest naszym krewnym poprzez jego mamę Julię Krzyżańską.
Sama mieszkała skromnie( na granicy ubóstwa) w Zakopanem na
pl.Zwycięstwa 5 na urokliwym poddaszu. Głodowa emerytura wcale nie
przeszkadzała jej w pozostaniu elegancką: do obiadu miała w zwyczaju zmieniać
sukienkę, zawsze z nienaganną fryzurką i życzliwym uśmiechem na twarzy.
Przyjechała do nas raz- pamiętam jak Dziadek wyrwał kartkę z
Rodzinnej Księgi z adnotacją o Irenie i ich ucieczce z Niemcami- nie chciał jej
urazić.
Byłam nią oczarowana podwójnie: uroczą i ciepłą osobowością
i tym, że widzę kogoś kto powstał niejako utkany z rodzinnych opowieści. –
cudownie odnaleziona Ciocia .
Sama byłam u niej dwa razy: mieszkała w Zakopanem na
urokliwym poddaszu willi przy pl. Zwycięstwa 5. Żałuję, że w tamtym czasie
jeszcze nie byłam owładnięta chorobą zwaną genealogią – tyle pytań pozostało
bez odpowiedzi. Pytań nie tyle dotyczących faktów- te powoli odkrywam w
archiwach- ile o samą codzienność, o to w kim się kochała, jakie miała
marzenia;
o to jaka była pogoda
w dniu opuszczania ukochanego Lwowa….
A oto i notatka Dziadka z tegoż cudu, prostująca całą
historię:
„W 1988r trafiłem na
ślad Ireny Szydłowskiej. W 1944 uciekli do Krakowa, po czym osiedlili się w
Zakopanem. Tam zmarła Teofila ( 1944r), potem Kazimierz.
Irena była dyrektorem tamtejszej Szkoły Muzycznej.
Okazuje się, że Adam, wywieziony i skazany na 10 lat obozu
pracy -zwolniony z lagru na Katymie – dotarł do oddziałów W.P. w ZSRR- wcielony
do Korpusu gen. Maczka, w randze por. W.P.- walczył do końca wojny. Osiedlił
się w Londynie, gdzie zmarł.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz