wtorek, 24 października 2023

Pewna kartka pocztowa

 

Ostatnio, przeglądając internety luźnym w poszukiwaniu śladów Rotterów i Kurkiewiczów, natrafiłam na niezwykłą kartkę. Niezwykłą nie tyle ze względu na wartość artystyczną ile na osoby popełniające za jej pośrednictwem świąteczną korespondencje:


"Wesołego Alleluja dla Ciebie, Julka i Nizi ślą Maryan Hela i Zbysio Galińscy"


Adresatką jest Emilia Rotter ( babcia mojego Dziadka), która na ten czas przebywała w Wiedniu - w związku z działaniami wojennymi. Julek to jej mąż, natomiast Nizia to Dioniza Rotter ( Janina Rońska), wiele lat później "ochrzczona" Mucią. Helena była siostrą Emilii.

Kartka była wystawiona na Allegro, jednak ( na całe szczęście!!!) nie znalazła nabywcy. Niewiele się zastanawiając skontaktowałam się z właścicielem kartki, który ( nomen omen) ma swój sklep w Bydgoszczy, gdzie przecież dokonała żywota rzeczona Emilia.
Pan poinformował mnie, że jest wielce prawdopodobnym, że kartka nadal jest w jego posiadaniu. Obiecał przekopać swoje zbiory.

Znalezisko zdecydowanie pobudziło moją wyobraźnię jak i potrzebę poszperania w archiwach.
   
    Dziadek zapisał w swoich wspomnieniach:

"Dzieciństwo- podobnie jak Emilii.

 Gdzieś w 1917(18) wychodzi za mąż za MARIANA GALIŃSKIEGO- maszynistę kolejowego.

Małżeństwo niestety trwa krótko i kończy się tragicznie: w czasie wojny polsko-ukraińskiej, w walkach o Lwów- Maran ginie. Pochowany na Cmentarzu Obrońców Lwowa tzw. „Orląt”.

Z małżeństwa rodzi się syn ZBIGNIEW.

Mieszka z nim razem do wybuchu wojny ( 1939). W czasie okupacji ( chyba 1940) Zbigniew żeni się z ANDĄ …… Ukrainką,  Małżeństwo trwa krótko. W 1942r w lutym, umiera na gruźlicę.

Helena w obawie przed bombardowaniem, przenosi się do Głogowa ( woj. Rzeszowskie), w 1944r.

( Przebywałem u niej od 1944- do sierpnia 1945).

Tam też w 1951r pochowana."

  Z archiwów dowiedziałam się, że Helena urodziła się 26.03.1888 we Lwowie oczywiście na Zamarstynowie. 


 Jak widać, na ten czas Kurkiewicze mieszkali przy Zamkowej 5 -stąd też i par. NMP Śnieżnej.

Z jej zamążpójściem wiąże się pewna historyjka: otóż Helena postawiła warunek swojemu wybrankowi serca przed ślubem: aby zmienił nazwisko . Niechciała bowiem zostać panią Gnidową !
Jakaż radość ogarnęła me serducho, kiedy historyjka ta potwiedziłą się w akcie ślubu:


Faktycznie rodzicami Mariana byli Antoni i Marcelina ( zd. Szward) Gnidowie!
To zdecydowanie musiałą być miłość :) 
Ślub odbył się 26.10.1913 w kościele św.Anny - jednak trochę wcześniej niż Dziadziuś zapisał.

Na informacje o miejscu pochówku Mariana natrafiłam parę lat temu - faktycznie pochowany jest na cmentarzu Orląt Lwowskich. Zginął 14.11.1918, czyli na progu niepodległości Polski....


Małżeństwo to faktycznie trwało krótko... Helena pozostała z małym synkiem, będąc 30-letnią wdową...

Udało mi się również odnaleźć akt urodzenia Zbyszka


W akcie co prawda jest literówka w nazwisku ale to zdecydowanie TEN Zbyszek urodzony 18.10.1914, ochrzczony w kościele św. Elżbiety. Niestety nie ma informacji o adresie zamieszkania państwa Galińskich. 
Aktu ślubu Zbyszka z Andą póki co nie znalazłam... ale genealogia cierpliwą jest.
Faktycznie Zbyszek zmarł w 1942- jest informacja z archiwów, jednak jeszcze nie mam skanu.
Ciekawa jestem co się stało z Andą, czy przeżyłą wojnę, czy pozostała we Lwowie? Czy wyszła powtórnie za mąż?

Helena z małym Zbysiem


I tak kolejny fragment rodziny w komplecie- również dokumentacyjnym.

                                          



środa, 18 października 2023

CUDA SIĘ ZDARZAJĄ

 ..z notatek Dziadka:

TEOFILA ROTTER"

Wyszła za mąż za Kazimierza Szydłowskiego – profesora gimnazjalnego ( tak to się wówczas nazywało). Pamiętam ją jako panią dumną, z góry traktującą wszystkich ( w tym moją babkę, nie mówiąc już o matce, o której w jej domu nie wolno było nawet mówić! Nie potrafiła „wybaczyć” jej „hulaszczego trybu życia”, a głównie tego, że związała się z żydem. Dla rodziny Rotterów, wejście w pararelę z „komediantką”, było już dostatecznym skandalem, a z żydem- to już zupełnie nie do pomyślenia!)

Z tego małżeństwa dwoje dzieci:

Adam Szydłowski - absolwent W.S. Eksportowej we Lwowie. Wywieziony do ZSRR za działalność endecką. Zaginął bez wieści.

 Irena Szydłowska- absolwentka lwowskiego konserwatorium.

Wyjechali ze Lwowa w 1944 – uciekając razem z Niemcami.”

          
                     Teofila Szydłowska zd. Rotter

drzewko z księgi rodzinnej Dziadka

Tyle z zapisków Dziadka dotyczących siostry jego dziadka.
 

Jednak nastąpił ciąg dalszy.

   Jest rok 1988. W domu unoszą się w powietrzu niezliczone historie rodzinne, biurko Dziadka zawalone starymi papierami i zdjęciami osób tak bardzo prze niego kochanych. To był czas powstawania księgi rodzinnej pozostawionej mi w spadku, prawie przy każdej okoliczności, pomiędzy sznyclem a dziennikiem padały hasła rodzinne, imiona, sytuacje i domniemania dalszych losów.

W tym samym czasie mój tata wyjechał do NRD ( kraju, którego już nie ma 😊 ) a moja Mama , jako przykładna była żona zrezygnowała z pracy w telewizji regionalnej ( którą bardzo lubiła) aby przyjąć stanowisko Taty w Navimorze i tym samym przytrzymać mu posadę na czas pobytu w Berlinie.

Poznała tam m. innymi "Roling Stona" – dobrego kumpla Taty, który opowiadał o jakimś postępowaniu spadkowym w swojej rodzinie. W luźnej rozmowie padło nazwisko Teofili Rotter i informacja o ciotce Irenie z Zakopanego.

Mama z wypiekami na twarzy wróciła do domu z przypuszczeniem graniczącym z pewnością, że to TA Irena, którą w rodzinie uważano za zmarłą.

Dziadek długo nie dał się namawiać i w końcu napisał do rzeczonej Ireny list.

Odpowiedź przyszła szybko; pierwsze słowa listu zaparły dech w piersiach :

„Kochany Rysiu- myślałam, że nie żyjesz”!

Cóż to musiało być za przeżycie dla niego! Po 40 przeszło latach dostaje list od swojej Ciotki, której losy tak tragicznie się pisały w wyobraźni najbliższych w oparciu o szczątkowe informacje.

Niewiele później Dziadkowie wybrali się z wizytą do rzeczonej Ciotki- spodziewali się leciwej staruszki, ledwo trzymającej się na nogach z urokliwymi przejawami demencji. Jakież było zdziwienie ( szczególnie mojej Babci!) , kiedy spotkali starszą panią , skromnie acz elegancko ubraną , uczesaną a z taką ilością energii i młodzieńczego entuzjazmu do życia co ich bardzo zawstydziło.

Ciocia Irena miała świetną pamięć, jak z karabinu maszynowego strzelała datami, nazwiskami i faktami , w czym przyczyniła się w znacznym stopniu do rozbudowania drzewka Rotterów i Pełków. Dzięki jej opowieściom okazało się m.innymi, że rzeczony "Rolling Stone" jest naszym krewnym poprzez jego mamę Julię Krzyżańską.

Sama mieszkała skromnie( na granicy ubóstwa) w Zakopanem na pl.Zwycięstwa 5 na urokliwym poddaszu. Głodowa emerytura wcale nie przeszkadzała jej w pozostaniu elegancką: do obiadu miała w zwyczaju zmieniać sukienkę, zawsze z nienaganną fryzurką i życzliwym uśmiechem na twarzy.

Przyjechała do nas raz- pamiętam jak Dziadek wyrwał kartkę z Rodzinnej Księgi z adnotacją o Irenie i ich ucieczce z Niemcami- nie chciał jej urazić.

Byłam nią oczarowana podwójnie: uroczą i ciepłą osobowością i tym, że widzę kogoś kto powstał niejako utkany z rodzinnych opowieści. – cudownie odnaleziona Ciocia .

Sama byłam u niej dwa razy: mieszkała w Zakopanem na urokliwym poddaszu willi przy pl. Zwycięstwa 5. Żałuję, że w tamtym czasie jeszcze nie byłam owładnięta chorobą zwaną genealogią – tyle pytań pozostało bez odpowiedzi. Pytań nie tyle dotyczących faktów- te powoli odkrywam w archiwach- ile o samą codzienność, o to w kim się kochała, jakie miała marzenia;

 o to jaka była pogoda w dniu opuszczania ukochanego Lwowa….

A oto i notatka Dziadka z tegoż cudu, prostująca całą historię:

 „W 1988r trafiłem na ślad Ireny Szydłowskiej. W 1944 uciekli do Krakowa, po czym osiedlili się w Zakopanem. Tam zmarła Teofila ( 1944r), potem Kazimierz.

Irena była dyrektorem tamtejszej Szkoły Muzycznej.

Okazuje się, że Adam, wywieziony i skazany na 10 lat obozu pracy -zwolniony z lagru na Katymie – dotarł do oddziałów W.P. w ZSRR- wcielony do Korpusu gen. Maczka, w randze por. W.P.- walczył do końca wojny. Osiedlił się w Londynie, gdzie zmarł.”

.             
      Kazimierz Lubicz Szydłowski ostatnie zdj                     Teofila i Irena Zakopane


           

                                               Adam i Irena                                    Irena lata 60-te

Sama Irena zmarła w 01.03.1998r i jest pochowana na zakopiańskim cmentarzu wraz ze swoimi rodzicami.


Jakiś czas temu dorwałam się do metrykaliów Lwowa i natrafiłam tam na 

akt ślubu Teofilii i Kazimierza , który wzięli 7 maja 1904r w kościele św. Anny we Lwowie


i akt urodzenia Artura Szydłowskiego ur.14.04.1905r, chrzczony w kościele sw. Anny we Lwowie


                       Póki co Ireny nie znalazłam.. do dzisiejszego dnia :) 



Jak widać ciocia Irena urodziła się 24.07.1906 roku a ochrzczona została w kościele św. Mikołaja.
Problem ze znalezieniem jej wynikał ze zmiany miejsca zamieszkania jej rodziców: wcześniej mieszkali na ulBoczkowskiej 5 ( obecna Odeska), kiedy narodziła się Irena mieszkali już na Jabłonowskich 2 ( obecnie Szota Rustaweli) gdzie parafia była przy kościele św.Mikołaja- obecnie jest tam Cerkiew Prawosławna.

Niestety również znalazłam akt zgonu Artura Szydłowskiego, który zmarł na cholerę 7.10.1905r. 


Wobec powyższego, moje założenie , że Artura nazywali w domu było błędne, tym bardziej, że 

Adam urodził się 3.08.1909r ! Był młodszym bratem Ireny :)


Ochrzczony w tej samej parafii do Irena. 
Z tego dokumentu wynika również, że Państwo Szydłowscy znowu się przeprowadzili, tym razem na ul. Zieloną 8.

Jak widać przeprowadzki nie służą genealogom :)


             Mam nadzieję, że już rodzina Szydłowskich w komplecie !

 

Poznać historię Czesława

Przeglądając zapiski w Księdze Rodzinnej, napotykam dość dokładne biografie członków naszej rodziny. Zdarzają się też osoby ze zdawkową info...